czwartek, 24 marca 2011

słomiany zapał i lenistwo

jak zwykle mój słomiany zapał sprawił, że po trzecim poście porzuciłam bloga. ale to też wynika z tego, że zawsze chcę wszystko tu pisać, a nie mam czasu więc wydarzenia się piętrza razem z frustracją nie bycia na czasie. co nie powstrzymuje mnie oczywiście, żeby raz na jakiś czas coś napisać.

w krakowie już wiosna i świeci słońce. zawsze napawa mnie to większą chęcia do czegokolwiek i ogólnie dobrym humorem i pozytywnym nastawieniem do otoczenia. wracając z zajęc planowałam sobie popołudnie i weekend i okazało się, że mam tyle rzeczy do zrobienia! wcale mnie to nie martwi. wręcz przeciwinie! cieszę się, że będę mogła jakoś pożytecznie wykorzystać czas, a rzadko mi się to zdarza, ap rzynajmniej takie mam odczucie.

zastanawiałam się też trochę nad lenistwem i typowym "nie chce mi się". czasami naprawdę nie chce mi się i wiem, że jak czegoś nie zrobię to nie ucierpię na tym ani trochę. ale co się dzieję w momencie kiedy nie chce mi się robić rzeczy, które są naprawdę dobre, rozwijające, ciekawe, radosne, nadzwyczajne, niepowtarzalne? nie można "nie chce mi się". tyle rzeczy przechodzi nam koło nosa, bo wydaje nam się, że wymagają za dużo zachodu. NIEPRAWDA! najtrudniej jest zacząć, a potem już samo idzie. ja zamierzam spróbować "chce mi się".

wtorek, 1 lutego 2011

styczniowe podusmowanie

no i juz! pierwszy miesiac nowego roku umknal w mgnieniu oka. wczoraj z Olga robilysmy male podsumowanie i obie musimy przyznac ze to byl calkiem dobry miesiac. duzo radosci, milych spotkan, ciekawych filmow, smiesznych sytuacji, gier towarzyskich itd. jesli mialabym wybrac moj ulubiony dzien tygodnia sposrod tych czterech minionych mysle ze bylaby to zdecydowanie niedziela, pener klub <3 a moze jednak wtorki?

musze jednak przyznac sie ze wiekszosc z moich postanowien noworocznych odeszla w niepamiec, miejmy nadzieje, ze nie na dlugo. nowy miesiac rowna sie nowe zycie! zatem zawsze mozna zaczac od poczatku. zrzuce troche wine na okres przedsesyjny i zwiazane z tym wszelkiego rodzaju stresy i tego typu podobne zjawiska. a propos sesji: do przodu! i juz po! jeszcze tylko zostalo mi przeczytanie pare opaslych tomisk na historie literatury...

w piatek bydgoszcz, w czwartek holandia! a teraz midday jogging z Syfonem <3
ciag dalszy nastapi.


niedziela, 23 stycznia 2011

frigin beggars w krzysztach, no niezle nie?

wybrałam się wczoraj ze znajomymi na imprezę, wydałam na nią 35 zł i miało być super. nie spodziewałam się natomiast sponsoringu ze strony JP (dla niewtajemniczonych: http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/JP_na_100%25) zatem można było się spodziewać ciekawych osobistości. pomijam fakt, że występy poprzedzające główny koncert były tak żenujące, że trochę wstyd mi się przyznać, że tam w ogóle byłam. wszystko to było tak męczące, że nawet nie dotrwałam do występu gwiazd i po prostu poszłam do domu.

a dziś pada śnieg, leniwe niedziele należą do moich ulubionych! <3

wtorek, 18 stycznia 2011

morfemy formanty rdzenie i derywacja

nic innego nie chodzi mi po głowie, do jutra! potem będą tylko patelnie, bilety ulgowe, wózek sklepowy i pięciobój lekkoatletyczny, wszystko po rosyjsku. oby motywacji starczyło mi jeszcze na kilka dni...

zaczęłam jakiś czas temu poważnie się zastanawiać, czy nie mam jakiejś choroby, paniczny strach przed notatkami, naturalna bariera w mózgu, która chroni przed napływem wiedzy... okazuję się, że wystarczy troszkę się zmusić, z pomocą rzecz jasna osob z zewnątrz. poza tym, umówiłam się sama z sobą (może tym powinnam się zacząć martwić?), że raz na jakiś czas tj. w okresie przed- i sesyjnym będę się poświęcać poważnej nauce. w końcu moim "ambitnym, ale osiągalnym celem na rok następny" jest otrzymanie stypendium naukowego. to także wyswobodzi mnie ze stanowiska pomywacza talerzy.

a na koniec odrobina dobrych wieści: bilet do holandii kupiony!